Pewne sierpniowe popołudnie nad Wigrami spędzone z Noką. Waldek nie mógł się z nami wybrać, choć żałować nie ma czego. Zapowiadało się nieźle, jak zwykle. Ale o zachodzie, również jak zwykle, pas chmur na horyzoncie zrobił krecią robotę i zasłonił słońce. Światło nie podświetliło nisko wiszących chmur i spektaklu nie było. Szkoda, ale niedosyt przy powrocie z pleneru jest zalecany ;)
I 2 małe bonusy.
Kolejna obiecana porcja zdjęć z mojej niedawnej wizyty na górze Cisowej o wschodzie słońca.
Opis był w pierwszej części, więc dziś tylko zdjęcia.
Przy okazji Świąt Wielkanocnych pobawiłem się dziś aparatem i zrobiłem pocztówkę wielkanocną.
Korzystając też z okazji chciałbym złożyć życzenia świąteczne zaglądającym tutaj.
Niech ten świąteczny czas będzie odpoczynkiem od codziennych obowiązków, okazją do rodzinnych spotkań przy zastawionym stole i okazją do zrobienia wielu ciekawych zdjęć ;)
Niech też przyniesie nadzieję na lepszą przyszłość…
Przez to zamieszanie z komputerem zapomniałem się pochwalić ;)
Otóż od wtorku można oglądać w Galerii Jednego Obrazu dwa moje zdjęcia i dwa zdjęcia Waldka Brzezińskiego.
Nic wielkiego, ale fajnie ogląda się swoje zdjęcia na wydruku, zwłaszcza w większym formacie.
Te dwa kadry (podobnie jak Waldka) to fotografie z szuflady, w końcu temat ustaliliśmy z Waldkiem jako „podróż sentymentalna” ;)
Zdjęcia powinny wisieć tam do końca marca co najmniej, więc gdyby ktoś przechodził obok (róg Kościuszki i Piłsudskiego) to śmiało może zajrzeć do tej małej budki ;)
Skoro w poprzednim wpisie była zbieranina saren z szuflady to wypada zrobić też wpis z lisami.
To będzie też zbieranina, a konkretnie dwa lisy z szuflady.
Było ich wprawdzie więcej, ale nie ma sensu pokazywać zdjęć słabszych jakościowo.
A część z lisów była po prostu zbyt daleko, w nieciekawych pozach, itd.
Zatem tylko dwa…
Pierwszego spotkałem… z zaskoczenia :)
Nieopodal pewnej żwirowni wypatrzyłem lisa. Próbowałem go podejść, ale uciekł.
Nie żałowałem zbytnio, bo jak się okazało, gdy uciekał, był zarażony świerzbem, przez co ogon miał kompletnie bez sierści.
Zakląłem jednak pod nosem i już miałem zarządzić odwrót, gdy nagle zza hałdy piachu wychylił się lisi łeb.
Odruchowe przyłożenie aparatu do oka, jeden strzał i lisa już nie było.
Na szczęście ten jeden kadr okazał się ostry, to ten poniżej.
Ale nie oddalił się za daleko. Postanowił ulokować się na pobliskiej hałdzie piachu, stał na niej jak lew na sawannie ;)
Niestety za daleko, by zrobić mu fajne zdjęcia, ale za długo tam nie postał.
Po jakichś dwóch minutach wyczuła go wataha miejscowych psów i postanowiły go przepędzić stamtąd.
Gdy zbiegł z hałdy i zaczął biec w moją stronę kierując się do lasu pomyślałem, że mam jeszcze szansę na zdjęcia z nim.
Autofokus dał radę biorąc pod uwagę, że lis był dość daleko, biegł szybko i było stosunkowo mało światła, więc trochę za długi czas migawki.
Kilka zdjęć wyszło ostrych, 4 pokazuję poniżej.
Drugi był chyba głuchy… ;)
Wypatrzyliśmy go z Noką jadąc autem, zatrzymaliśmy się nieopodal – nawet nas nie zauważył.
Polował na ulubione myszy.
Zaczęliśmy go podchodzić, rozmawiać między sobą czekając aż podejdzie do nas – zero reakcji lisa, chyba był głuchy ;)
Zauważył nas dopiero, gdy chcieliśmy „na bezczela” go podejść wygodnie drogą, wtedy uciekł.
Ostatnie komentarze