W poprzedni weekend „bestia ze wschodu” zawitała na Suwalszczyznę, dzięki czemu w końcu zrobiło się w krajobrazie zimowo.
W sobotę temperatury nie były jeszcze aż tak niskie – było tylko -15 stopni oraz pochmurno. Za to w niedzielę temperatury na Suwalszczyźnie zrobiły się już mocno zimowe. Termometr w samochodzie pokazywał -14 stopni Fahrenheita, czyli prawie -26 stopni Celsjusza. Dzięki tej wyżowej pogodzie i niskiej temperaturze niebo od świtu było bezchmurne i niebieskie. Dopiero później zaczęły pojawiać się na niebie wysokie chmury.
Korzystając z tak doskonałych fotograficznie warunków wybraliśmy się z Noką w plener. Zajrzeliśmy oczywiście na chwilę w „zwierzowe miejsca”, żeby sprawdzić czy zwierzyna się gdzieś nie kręci, ale później ruszyliśmy prosto do SPK-u. Wybraliśmy standardowe punkty wycieczki – Szurpiły, Turtul, a potem dalej na północ. W Turtulu spędziliśmy dłuższą chwilę, ponieważ mróz ładnie zamroził turtulski jaz i szkoda byłoby nie poświęcić trochę czasu na jego „pomemłanie”. Kadry z Turtula będą w innym wpisie, dziś inne kadry z tej wycieczki – bardziej landszaftowe.
W sobotę niemal w całości powtórzyliśmy z Noką mój piątkowy scenariusz.
Rozpoczęliśmy od Starego Folwarku, potem lasy WPN-u, aż wylądowaliśmy w „sarnowym lesie”.
Zwierzaki pokażę w którymś z kolejnych wpisów, dziś tylko kadry ze wschodu nad Wigrami.
Spodziewaliśmy się więcej, bo zapowiadało się lepiej. Ale nie nastąpiło. :)
Dzień wcześniej było ciekawsze światło, ale za to w sobotę była woda na lodzie po nocnych opadach i robiła połowę kadru ;)
Miały być balony nad Suwalszczyzną, ale pogoda pokrzyżowała plany organizatorom.
Co zatem zrobić z wziętym na tę okazję urlopem?
Odpowiedź wydaje się prosta: odwiedzić Stary Folwark o wschodzie słońca.
Akurat w piątek, pomimo złych prognoz, wschód okazał się całkiem „słodki”.
Później było trochę gorzej, bo jednak trochę w pracy byłem i pogoda była gorsza, ale popołudnie też było przyjemne, w „sarnowym lesie” ;)
Ptaki z lasu pokażę następnym razem, dziś „słodki” wschód nad Wigrami.
Praktycznie ponad połowę niedzieli spędziłem w plenerze z aparatem.
Najpierw wschód słońca na Słupiu, a później chodzenie z Noką po lasach WPN-u w poszukiwaniu zwierzyny.
Myśleliśmy, że już nie spotkamy żadnej konkretnej (nie liczę lisa w oddali – to ten z bonusa).
Jednak udało się,w zasadzie przypadkiem, w okolicy Krusznika.
Zobaczyliśmy je stojące w lesie, choć to one nas obserwowały i kontrolowały sytuację, nawet gdy zaczęliśmy je podchodzić.
Wycofały się na bezpieczną odległość, a gdy uznały, że jesteśmy już zbyt blisko uciekły w las „gęsiego”.
To było miłe spotkanie, trzeba się będzie za nimi częściej rozglądać ;)
I mały bonus z małym lisem – naprawdę był daleko.
Sobota fotograficznie nie obrodziła, za to niedziela była trochę lepsza.
Wybrałem się na Słupie zobaczyć wschód słońca, a później dołączył do mnie Noka i razem szukaliśmy ponownie zwierzyny.
Zwierzynę udało się spotkać, ale to pokażę w kolejnym wpisie, dziś wschód nad Wigrami.
Ostatnie komentarze