W połowie lipca wybraliśmy się z Waldkiem do Turtula, by spędzić tam część nocy robiąc kolejnego startrailsa.
Niestety poszliśmy na łatwiznę (moja wina – dałem się namówić Waldkowi) i wybraliśmy słaby kadr do fotografowania.
Ale co zawsze powtarzamy – nie chodziło o efekt, ale o samą przyjemność tworzenia.
Gdy na północnym niebie zaczęło już się robić jasno pojechaliśmy posilić się w ulubionym zajeździe, a potem wróciliśmy do SPK-u.
Zapowiadał się mglisty poranek, taki jak lubimy, ale było jeszcze dość wcześnie, do wschodu słońca została godzina.
Postanowiliśmy więc tym razem zacząć kompletnie z drugiej strony SPK-u i wylądowaliśmy w Bachanowie, a potem w Wodziłkach.
Musieliśmy długo czekać, aż mgła opadnie, żeby dało się coś sfocić, ale chyba warto było. To był całkiem fajny poranek.
Startrailsy z Turtula…
…i poranek w SPK-u.
I w bonusie szarak z Polimoni.
Weekend majówkowy spędziliśmy, dzięki uprzejmości Waldka, nad morzem i zwiedzając Kaszuby.
Pierwszy poranek nad morzem postanowiliśmy z Waldkiem spędzić oglądając wschód słońca w Rewie, bo tam kwaterowaliśmy.
Niestety wschód nie był taki jak oczekiwaliśmy, ostatnio coraz częściej się to zdarza – dziwne… ;) Może mamy zbyt duże oczekiwania ;)
Tak czy owak poranek był sympatyczny, choć nie obfitował w spektakularne kadry, a to co widzieliśmy pokazuję poniżej.
Będą kolejne zdjęcia z tego wyjazdu – w przyszłości oczywiście.
Pozostajemy nad Wartą, w Pogorzelicy, tylko słońce podniosło się wyżej, podobnie jak lekka mgiełka gdzieniegdzie.
To był ładny poranek ;)
Jakiś czas temu wybrałem się z Noką nad Wigry licząc na ładny wschód słońca.
Mróz trzaskał, a na niebie nie działo się nic ciekawego – było szczelnie zasnute chmurami.
Po krótkiej wizycie w Starym Folwarku postanowiliśmy, dla zasady, przejechać się jeszcze wzdłuż Wigier licząc chociaż na jakąś zwierzynę w krajobrazie.
Niestety, w krajobrazie byliśmy tylko my sami.
Już mieliśmy wracać do domu, gdy nagle na niebie zaczęło się coś dziać, dając nadzieję na jakieś światło.
Szybko wróciliśmy do Starego Folwarku i mieliśmy rację, słońce się pokazało.
Wprawdzie nieśmiało przeświecało zza chmur, ale godzinę później już jechaliśmy w stronę Espeku w pełnym słońcu na niebieskim niebie.
Zimowe poranki bywają podstępne i czasami ukrywają swoje zamiary względem pogody…
Wczoraj nad Wigrami nam nie poszło zgodnie z założeniami, dziś po bezsennej nocy pod gwiazdami spróbowaliśmy znowu.
Mgły nie było ani krzty, za to chmury o wschodzie i światło dopisały.
Wyszło chyba lepiej niż wczoraj, ale tych idealnych, zaplanowanych kadrów wciąż brak, więc będzie na pewno kiedyś trzecia sztuka ;)
Ostatnie komentarze