Kolejna porcja zdjęć z szuflady. Tym razem zrobionych latem 2016. Noka od bardzo dawna chciał wreszcie spotkać jakiegoś łosia i zrobić mu zdjęcia. Okazja nadarzyła się latem 2016, kiedy wyjechaliśmy w plener pewnego popołudnia. W Kruszniku zobaczyliśmy łosia stojącego na skraju lasu. Pożyczyłem więc koledze nawet swój obiektyw, żeby miał w końcu jakieś kadry z łosiem – musiał odczarować swego łosiowego pecha – my z Waldkiem widywaliśmy już łosie wielokrotnie. Zaparkowaliśmy auto w ustronnym miejscu i postanowiliśmy podejść tego łosia bliżej licząc na lepsze kadry. Nie będę już wypominał koledze, że spłoszył naszego „modela”, gdy byliśmy już dość blisko – dość powiedzieć, że łoś uciekł zanim dał nam szansę na dobre zdjęcia. Jedyny bliższy kadr to ten z łosiem wyglądającym zza drzewa ;) Później spotkaliśmy jeszcze kilka jeleni, ale kadr też tylko jeden. Plener skończyliśmy na Piaskach z braku innych alternatyw, ale pomimo chmur na niebie nie było nic ciekawego w tych zdjęciach o zachodzie słońca.
Całkiem zapomniałem o tych zdjęciach. A przecież na początku marca byłem z Waldkiem i Noką na Słupiu. Oglądaliśmy i fotografowaliśmy całkiem ładny wschód słońca. Niestety był dość krótki, bo słońce szybko schowało się za chmurami. W między czasie w kadr weszli nam lodowi wędkarze. Ale kolorki były całkiem sympatyczne. Kadry podobne do siebie i tak patrząc na to co wywołałem stwierdzam, że wyszły mi po dwie sztuki podobnych kadrów ;) A niech tam, pokazuję co mam.
W ramach backstage-u Noka na lodzie.
A w bonusie jeleń z Bartnego Dołu (była cała chmara, ale stała w lesie, a ten jeden spacerował po drodze), koziołek z Gawrych Rudy i łoś w chaszczach ;)
W środę spotkałem w lesie kilka saren i 3 łosie. Dziś znów się do tego lasu wybrałem. Pogoda była jednak niefotograficzna – pochmurno, ciemno, szaro.
Skoro jednak musiałem wstać wcześnie rano , to uznałem, że warto spróbować szczęścia i choćby dla zdrowia przespacerować się po lesie.
Pospacerowałem i miałem deja vu – znów sarny i znów łosie – te same łosie, które spotkałem w środę. Wychodzi na to, że sarny i łosie to mój nowy zestaw obowiązkowy. Wprawdzie nie biję się o „złotą patelnię” i nie jest to kawa i WZ-ka, jednak z takiego zestawu jestem zadowolony. Oby częściej! ;)
Niestety kadry nie porywają – ISO wysokie, światła i kolorów mało. Ale dokumentacyjnie pokazuję.
Wczoraj podczas spaceru po lesie widziałem łosia, w zasadzie dwa, który były szybsze ode mnie i nie udało mi się ich sfotografować. Dziś w tym samym lesie, niedaleko wczorajszego miejsca, spotkałem je ponownie. Wprawdzie wyczuły mnie wcześniej, niż ja je zauważyłem, ale tym razem udało mi się zrobić zdjęcie rzeczonemu łosiowi. Remis! ;)
Okazało się, że podobnie jak wczoraj, były dwa łosie – to znaczy dwa widziałem, jak uciekły ostatecznie w las. Postanowiłem poczekać, poobserwować czy gdzieś się nie przemieszczą, bym mógł je sfotografować w normalnym świetle i okolicznościach, a nie w ciemnych leśnych zaroślach. Stałem tak i czekałem obserwując zarośla, w których zniknęły, gdy kątem oka dostrzegłem, że obeszły mnie całkiem sporym łukiem, wyszły z lasu i postanowiły zmienić miejscówkę. Przy okazji okazało się, że łosi było ostatecznie trzy ;)
Poszedłem za nimi, ale niestety nie miały ochoty przystanąć w tej swojej „ucieczce” i zapozować mi w świetle poranka. Dlatego zrobiłem tylko takie kadry „z dupy strony”.
Na deser spotkałem sarny, na które musiałem długo czekać, żeby wyszły z cienia.
Cóż, może szału dziś nie było, ale to i tak był całkiem fajnie spędzony poranek w lesie…
Dzisiejszy cały poranek można chyba podsumować jako „z dupy strony”… ;)
Jeden z tegorocznych jeszcze zimowych wypadów nad Wigry.
Miałem nadzieję na bardziej spektakularny wschód słońca, ale i tak źle nie było.
Może nic nie urwało, może szału nie było, kadry podobne do setek innych moich…
Ale poranki nad Wigrami prawie zawsze mają ciekawy klimat i tak było tym razem.
Na początku było niebiesko…
…a później zrobiło się złoto…
A w bonusie z tego samego poranka łoś – pozwolił mi tylko na ten jeden kadr, a sekundy później zniknął w chaszczach… ;)
Ostatnie komentarze