Święta trwają w najlepsze, ale ileż można obżerać się (bo tak to trzeba nazwać ;) ), trzeba trochę odsapnąć. Korzystając więc z wolnej chwili od degustowania świątecznych potraw postanowiłem zrobić wpis z kolejnymi ośmioma HDR-ami znad Wigier. Przypominam, że zrobione o zachodzie 13 kwietnia w Starym Folwarku. Miłego oglądania.
Przedwczoraj praktycznie przez cały dzień po niebie przetaczały się piękne dramatyczne chmury. Popołudniu przez te chmury zaczęło prześwitywać coraz więcej światła. Postanowiłem zaryzykować i poszukać kadrów o zachodzie słońca, choć jak powszechnie wiadomo wolę wschody ;) Ale wyjątki tylko potwierdzają regułę, więc szybki telefon do Waldka i jedziemy. Od razu moim założeniem było fotografowanie tego zachodu „ze słońcem”, a nie klasycznie „pod słońce”. Zależało mi na uchwyceniu tego efektu dramatycznych chmur z jednoczesnym światłem „złotej godziny”. Nasz wybór padł na Wigry, bo wiatr nie był zbyt mocny, co dawało szansę na odbicie tych chmur w wodzie i zrobienie „grysoniowych kadrów”. Pojechaliśmy do Starego Folwarku. Na miejscu zastaliśmy piękne chmury jednak bez światła (widać to na 3 pierwszych zdjęciach). Ale postanowiliśmy czekać mając nadzieję, że sytuacja rozwinie się tak jak na to liczyliśmy. I rzeczywiście doczekaliśmy się wreszcie światła, które oświetliło klasztor pod tymi chmurami. Spędziliśmy tam godzinkę i zrobiliśmy mnóstwo kadrów, ale nie ma co się dziwić – układ chmur, światło i kolory zmieniały się praktycznie co kilka minut.
Wywołałem jak dotąd 16 kadrów (wszystkie HDR), ale uznałem, że to za dużo na jeden wpis. Szkoda mi któreś odrzucać (choć pewnie wypadałoby zrobić selekcję, ale nie mam do tego serca), dlatego postanowiłem zdjęcia podzielić i zrobić dwa wpisy. Dziś pokazuję pierwszych 8 zdjęć. Jutro lub pojutrze zrobię wpis z kolejnymi. Wyszły trochę cukierkowo, ale światło i kolory były tak ciepłe i „żywe”, że szkoda mi było zdejmować saturację przy obróbce. Taką miałem koncepcję ;)
Któreś kwietniowe popołudnie spędziłem z Noką objeżdżając Wigry.
Generalnie dla sportu, nie nastawialiśmy się na spektakularne zdjęcia, bo niebo nie zapowiadało fajnego światła.
Gdy jednak dotarliśmy na Piaski to z każdą minutą robiło się coraz ciekawiej.
Ostatecznie to prawdopodobnie okaże się jeden z ładniejszych tegorocznych zachodów słońca.
Niedzielny wschód słońca wg prognoz nie miał być ciekawy.
Ale postanowiliśmy z Noką zaryzykować, wstaliśmy przed wschodem i pojechaliśmy do Bartnego Dołu nad Wigry.
I okazało się, że warto było wstać, bo wschód słońca rozwinął się i był całkiem fajny.
I zwykle z takiego wschodu wybrałbym jedno lub dwa najlepsze zdjęcia i je pokazał, ale postanowiłem, że tym razem zrobię inaczej.
Wprawdzie pokażę tylko 4 zdjęcia, ale pokazujące jak zmieniał się ten wschód słońca w ciągu 36 minut – między pierwszym a ostatnim pokazanym kadrem.
W między czasie powstała też panorama, ale tę może złożę i pokażę kiedy indziej.
Gdy zjawiliśmy się na miejscu to nie wyglądało to zbyt optymistycznie, choć i taki kadr zły nie jest.
Po kilku minutach zrobiło się ciekawiej i pojawiła się nadzieja na fajne kadry.
I doczekaliśmy się. Dla takich właśnie kadrów warto wstawać przed świtem i nad Wigry jeździć.
W niedzielę wybraliśmy się z Waldkiem na wschód.
Wprawdzie miała być patelnia, i praktycznie była, ale postanowiliśmy zacząć od Wigier.
Klasycznie w maju najbardziej pasuje nam Cimochowizna.
Wschód był patelniowy, ale lekka kreska chmur nad horyzontem trochę uratowała ten wschód.
Potem wybraliśmy się na objazd SPK-u i okolic, ale raczej szukając zwierzyny niż polując na kadry krajobrazowe.
Na niebie nie było najmniejszej chmury, więc te kadry krajobrazowe i tak nie powalały.
Zwierzyna też słabo tego poranka dopisała.
Ale coś tam przywiozłem, dokumentacyjnie, z miłym akcentem na sam koniec.
Tę sarnę już pokazywałem, w tym samym miejscu stała.
Zając w Sobolewie.
Żuraw w Sobolewie.
Czajka, niestety trochę za daleko.
A na koniec w sarnowym lesie spotkaliśmy takiego rudzielca ;)
Ostatnie komentarze