Dziś kilka styczniowych kadrów z wieży widokowej w Kruszniku. Tamten dzień rozpocząłem od obejrzenia wschodu słońca na Słupiu (chyba zrobię z tego wpis), a później zajrzałem do Krusznika skoro na drzewach i polach pojawiła się szadź, na niebie pojawiły się fajne chmury a słońce, choć z przerwami, przyświecało. Nic nie urwało, ale po tegorocznej jesieni oraz zimie, która także nas nie rozpieszcza słońcem, miło było takie kadry obejrzeć i sfotografować.
Minęły już dwa tygodnie nowego roku, a na moim blogu wciąż brak tegorocznego wpisu. Wprawdzie trochę kadrów krajobrazowym jest na dysku, tegorocznych także, jednak jakoś nie było czasu lub weny, by je wywołać. Może w najbliższych dniach się poprawię. A dziś w pierwszym tegorocznym wpisie będą łosie z ostatniego weekendu. Spotkane w jednym lesie w ciągu godziny. Niestety nie chciały wyjść z leśnej gęstwiny, ale ich spotkanie traktuję jako dobrą wróżbę fotograficzną na ten rok. Oby był lepszy, także fotograficznie, niż ubiegły.
Przedwczoraj zima postanowiła wrócić na Suwalszczyznę i Podlasie nie przejmując się kompletnie kalendarzem. I pomimo tego, iż mamy już maj to przyszła i została u nas przed dobę. I to nie byle jaka zima, bo taka z kilkucentymetrową warstwą śniegu i lekkim mrozem. Niezła aberracja pogodowa trzeba przyznać. Korzystając więc z tej nietypowej okazji wybrałem się w plener z aparatami. Zacząłem od wschodu słońca w Cimochowiznie, ale to pokażę w którymś z następnych wpisów. Dziś tylko zimowe kadry w środku wiosny ;)
Będąc w końcówce 2016 roku w Wielkopolsce wybrałem się na wschód słońca nad Wartę. Tak, znów do Pogorzelicy. Lubię to miejsce, a dodatkowo można tam spotkać jelenie i sarny. Niestety tym razem jeleni nie było, a sarny były daleko. Ale poranek był całkiem rześki i przyjemny. Słońce wzeszło zanim tam dojechałem (nastawiałem się na zwierzynę, więc się nie spieszyłem przed wschodem), to ten kadr z wierzbami, ale później całkiem długo utrzymywało się fajne światło i kolory. Cóż, nie trudno się domyślić, że wrócę tam nie raz jeszcze ;)
Któryś z zimowych poranków nad Wigrami. Wybraliśmy się z Noką na poszukiwanie zwierzyny, ale zaczęliśmy od Starego Folwarku. Na miejscu okazało się, że pomimo ciekawych chmur nie udało mi się zrobić żadnego spektakularnego zdjęcia. Poglądowo pokazuję, ale nic nie urywa. Zresztą zwierzyna tego dnia też nam nie dopisała. Objechaliśmy Wigry dookoła, zajrzeliśmy do naszych ulubionych miejsc, ale św. Hubert tego poranka nam nie darzył. Jedynie sarny spotkaliśmy pasące się w kilku miejscach, na koniec na łące przy padającym śniegu i świecącym jednocześnie słońcu.
Ostatnie komentarze