Niedzielna wyprawa (9 godzin w plenerze to już niezła wyprawa) z Waldkiem do Puszczy Augustowskiej.
Około 150 kilometrów przejechanych, ale w jakże przyjemnych okolicznościach przyrody, głownie lasów.
Zapuściliśmy się aż na białoruską granicę, gdzie już sieci komórkowe reżimu Łukaszenki chciały się nam w telefonach logować.
Przy okazji zwiedziliśmy kilka śluz na Kanale Augustowskim, a ja mogłem odświeżyć znajomość z IRenkami :)
Backstage ;)
Owszem, w zimie bywa biało od śniegu. A od czego bywa biało w maju?
Od kwitnących drzew owocowych. Ale może być też biało w podczerwieni ;)
Kilka zaległych majowych IRenek wyciągniętych z szuflady.
Pogoda była dziś rano odpowiednia, by odkurzyć starego poczciwego nikosia D70 i wybrać się z plener z filtrem do IRenek. Niestety gdy wyjechaliśmy za miasto pogoda zaczęła płatać nam figle, niebo zaciągnęły chmury, przez które tylko co jakiś czas wyglądało słońce, bawiąc się z nami w kotka i myszkę, a na zdjęciach zostawiając czasami prześwietlone plamy. Do tego chyba niezbyt trafnie ustawiłem balans bieli (co wcale nie jest łatwe przy IRenkach), bo efekty są inne niż oczekiwałem. Jak zwykle co roku wiosną uczę się od nowa robić i wywoływać IRenki. Pierwsze koty za płoty, następne powinny być lepsze.
Miałem dziś wczuwkę na samotne drzewa i przydrożne krzyże, mój ulubiony IRenkowy temat…
I bonus…
Dla chwilowego odpoczynku od bluesa.
IRenki znad Wigier z wtorku.
W Dowspudzie wyszły słabo, ze względu na brak światła.
Nad Wigrami wyszły abstrakcyjnie ze względu na… Wigry ;)
Zachciało mi się dziś IRenek popołudniu… Myślałem, że nadrobię Dowspudę, która ostatnio mi nie poszła ;) Ale za mało było światła, a park okupowała jakaś kolonia na rowerach. Wrócę tam pewnie, ale nie popołudniem. Może w weekend…
Później zmieniłem miejsce widząc ciekawe chmury, ale nad Wigrami już ich nie było. Za to turystów – idiotów spotkałem kilku…
Tylko dwa kadry z Dowspudy. Wigry dorzucę kiedyś.
Ostatnie komentarze