Czasem zdarzy się tak, że człowiek zapomni dezaktywować w telefonie budzika, który potrzebny był dzień wcześniej. A że dzień wcześniej wstawało się o 2:45, żeby pojechać w plener, to budzik znów zadzwoni o tej godzinie. I nawet jak się tego budzika nie usłyszy śpiąc w najlepsze, to żona na pewno nas obudzi ;) I trzeba wtedy powiedzieć, że przecież taki był plan, żeby zajrzeć w okno i sprawdzić pogodę przed świtem, bo może w plener by się pojechało. I wypada w te okno zajrzeć. I czasem się okazuje, że pomimo prognoz zapowiadających deszcz i burze za oknem widać ładne dramatyczne chmury, które mogą wróżyć zarówno piękne kadry, jak i kompletną porażkę fotograficzną. Gdy uważa się, tak jak ja uważam, że taka pogoda jest najlepsza na dobre zdjęcia, wtedy nie ma wyjścia – trzeba ruszyć w plener. I dziś tak właśnie ruszyłem, choć nie planowałem pojechać w plener, w końcu prognozy były kiepskie. Od razu skierowałem się nad Wigry licząc na flautę na jeziorze i jakąś dziurę w tych dramatycznych chmurach o wschodzie. I chyba zagrało wszystko, tak jak chciałem. Bo nie było żadnej fali w Bartnym Dole, a o wschodzie pojawiała się piękna szczelina w chmurach i podświetliło ich fragment. Spędziłem tam dłuższą chwilę, zaprzęgnąwszy do pracy zarówno D500, jak i poczciwego D700. Niestety nie mam jeszcze szerokiego szkła pod DX-a, więc na takie „akcje” zabieram topielca D700 z sigmą 15-30. I topielec poradził sobie bardzo dobrze.
A później licząc na to, że słońce jednak się trochę poprzebija przez chmury ruszyłem do lasu. Spotkałem jedynie małą chmarę jeleni (pierwszy kadr) pomimo długiego spaceru po lesie. Trochę zrezygnowany wracałem do domu, gdy zaskoczyła mnie czwórka jeleni. I to w miejscu, gdzie kompletnie się ich nie spodziewałem. Spodziewałbym się tam łosia. Powiedziałem tylko do siebie, że te jelenie chyba mnie prześladują i w tym miejscu wolałbym spotkać łosie, by chwilę później spotkać dwa łosie byki ;) Niestety trochę daleko i bez światła, więc sztosów ze spotkania nie będzie, ale i tak miło było je zobaczyć (choć nie jechały na monocyklach i nie żonglowały płonącymi pochodniami, jak twierdzili niektórzy ;) ). Dawno nie spotkałem już łosia, więc nawet takie spotkanie cieszy.
D500 rysuje trochę inaczej niż D700, ale to kwestia przyzwyczajenia. WB trafia chyba lepiej, a w obróbce da się wiele wyciągnąć.
Przykładem może być panorama, która mimo sporego kontrastu była robiona z pojedynczych wywoływanych kadrów, bez HDR.
Pierwszy raz widziałem wymierzanie soczystego kopniaka w tyłek wśród jeleni. Ciekawe o co poszło ;)