W sumie nie umawiałem się na dzisiaj z chłopakami na wyjazd w plener.
Ale kładąc się spać sprawdziłem z przyzwyczajenia prognozy, miały być lekkie mgiełki na Suwalszczyźnie.
Ustawiłem więc budzik na odpowiednią godzinę i z pomocą Nonki wstałem przed wschodem.
Na niebie była patelnia, więc zdecydowałem dać sobie jeszcze kwadrans snu i pojechać od razu na zwierzynę.
Wyjeżdżając z Suwałk w kierunku SPK-u już widziałem podnoszącą się mgłę.
Może nad Wigrami byłby szał na krajobrazowe kadry, ale gdy dojechałem do SPK-u zastałem „ciumę”.
Momentami ściana mgły, brak światła, no rozpacz. Z patelni w ciągu godziny zrobiło się mleko, tfu!
Objechałem SPK dookoła i wiedziałem, że żadnych krajobrazowych kadrów dziś nie zrobię.
Postanowiłem pojechać do sarnowego lasu licząc chociaż na jakąś zwierzynę, najchętniej lisa.
I jak na złość lisa nie spotkałem żadnego, za to inne zwierzęta dopisały.
Po drodze do sarnowego lasu spotkałem sarnę w jeszcze po części zimowej sierści.
A kilkanaście metrów od sarny… ;)
Dojechałem do sarnowego lasu i raczej zrezygnowany brakiem światła szedłem drogą wzdłuż lasu.
Spotkałem koziołka, który na drodze szukał swego śniadania.
Podszedłem go kilkadziesiąt metrów, zobaczył mnie, ale nie uciekł.
Przyglądaliśmy się sobie dłuższą chwilę, gdy nagle kątem oka dostrzegłem dwa łosie zmierzające przez pole w stronę lasu.
Pierwszy z dwóch szybko wbiegł do lasu, za to drugi najpierw długo przyglądał mi się stojąc na polu.
A potem dłuższą chwilę przyglądał mi się stojąc na drodze. W końcu zniknął w lesie.
Przeszedłem później lasem, ale już ich nie spotkałem.
Aż do popołudnia, gdy spotkaliśmy w lesie łosia, ale nie mam pewności, czy był to jeden z tych dwóch. Zapewne tak.
Później po drugiej stronie lasu szukając lisów spotkałem tylko harcujące na polu zające.
Zachęcony spotkaną zwierzyną postanowiłem nie wracać jeszcze do domu tylko objechać Wigry.
Przeczucie mnie nie myliło, ponieważ w Kruszniku… ;)
Panowie przodem, panie z tyłu ;)
Panowie jak widać już w letnich strojach, panie są jeszcze w trakcie zmiany garderoby.
Jak zwykle zajmuje im to dużo czasu ;)