Korzystając z bezchmurnej pogody wybrałem się w środku tygodnia o wschodzie poszukać zwierzyny. Oczywiście nastawiałem się najbardziej na jelenie. Trzeba przyznać, że bardzo ciężko wstaje się o 3 w nocy. Wschód jest zaraz po godzinie 4 (a niedługo będzie przed 4), więc nie ma innego wyjścia. Aczkolwiek ma to swoją zaletę – da się pojechać o wschodzie w plener, dwie godziny łazić po łąkach i lasach w poszukiwaniu zwierzyny, a potem wrócić do domu, by wziąć prysznic „antykleszczowy”, przebrać się i zdążyć pojechać do pracy. Uroki wiosny i lata…
Jelenie spotkałem w 3 miejscach i to wcale nie tam gdzie chciałem i miałem nadzieję je spotkać. Najpierw spotkałem trzech kawalerów niedługo po wschodzie i chyba mieli parcie na szkło. Wcale nie spieszyło im się do lasu, więc dzięki temu mogłem zrobić im niezłą sesję. Później na łące spotkałem małą chmarę w świetle poranka i porannych mgłach. Niestety jedna z łań była w takim miejscu, że nie dałem rady podejść do nich bliżej. Próbowałem, ale skończyło się to przepłoszeniem chmary. Później zajrzałem na kolejną łąkę przy lesie i znalazłem małą chmarę pasącą się w świetle poranka. Niestety podejście do nich miałem przez dość gęsty lasek, więc okazji do spłoszenia zwierząt było sporo. I tak dziwię się, że wyczuły mnie na tyle późno, że zdążyłem kilka kadrów im zrobić. Najlepsza była łania, która mnie usłyszała, ale nie widziała (kamuflaż chyba się sprawdził). Wpatrywała się w las, w którym byłem. Nie mogła mnie wypatrzeć, więc chodziła od prawa do lewa i wpatrywała się w moją stronę. W końcu poczuła chyba mój zapach i ruszyła do ucieczki. Za nią dość niespieszenie podążyła reszta chmary.
Generalnie muszę uznać ten poranek za bardzo udany. Nie spodziewałem się spotkać tyle zwierzyny, bo poza jeleniami sfotografowałem również sarny, żurawie, lisa i nawet myszołowa. Ale to już w którymś z kolejnych wpisów… ;) Dziś tylko jelenie…