Zachowujemy chronologię – wczoraj wrzuciłem wschód słońca, więc dziś jedziemy dalej i na łące tuż przy drodze spotykamy stojącego w trawie koziołka.
Otwieramy szybę, fotografujemy, a koziołek zdaje się nie przejmować kompletnie naszą obecnością, stoi tyłem do nas, obserwuje, ale nie płoszy.
Podziwiamy go jakiś czas, nawet podjeżdżamy w przód i w tył autem, żeby mieć lepszy kadr (baliśmy się, że gdy wysiądziemy z auta to się spłoszy i ucieknie).
W końcu łaskawie rusza z miejsca, zaczyna skubać trawę, jak gdyby nigdy nic. Postanawiamy, że jedziemy dalej, ale jeszcze ostatnie kadry, gdy nagle…
W wizjerze pojawia się znikąd (znaczy z trawy) sarna ;) Wtedy dopiero się okazało, że koziołek nie był tam sam, a my przyłapaliśmy ich in flagranti ;)
Widocznie samica (z samczej natury bardziej płochliwa ;), nie wytrzymała ciśnienia schowana w trawie, choć samiec dzielnie udawał, że jest tam sam i nic się nie dzieje ;)
Gdy roześmialiśmy się gromkim śmiechem z całej tej sytuacji, parka ostatecznie się spłoszyła i skacząc oddaliła się w ustronie pobliskiego lasku ;)
A my w świetnych humorach ruszyliśmy dalej szukać ładnych IRenek, ale to już w kolejnym wpisie.
I bonus przywieziony z majowej wizyty w Wielkopolsce. Okolice Żerkowa.
Jakość trochę słabsza, bo zrobione v1+70-300.