Po dłuższej przerwie wybraliśmy się z Waldkiem w plener nareszcie.
Noka sobie odpuścił i nie dołączył do nas, a my nie zrażeni niezbyt fajnymi warunkami ruszyliśmy nad Wigry.
Wylądowaliśmy w Bartnym Dole, przy okazji oceniając nowy pomost – nie jest to szczyt elegancji, ale wydaje się solidny jak przysłowiowy kibel na podmurówce, więc mam nadzieję, że posłuży turystom i fotografom długie lata.
Niestety wschód nas nie zachwycił, tym bardziej, że słońce wzeszło za chmurami.
Ale nie przeszkodziło to nam, by jeszcze kilka miejsc tego poranka odwiedzić, w tym Słupie.
W drodze powrotnej w Gawrych Rudzie spotkaliśmy na łące dwie grupy saren, które spożywały śniadanie.
Specjalnie nie chciały uciekać na nasz widok, więc mogliśmy się im przez dłuższą chwilę przyglądać i fotografować.
A potem tradycyjnie, śniadanie i do domu ;)
Przed wschodem…
…i po wschodzie. Lepiej było fotografować ze słońcem, niż pod słońce.
I sarny do wyboru i koloru ;)