Ostatnio mam przymusową, na własne życzenie wszakże, przerwę od plenerów i fotografii.
Ale dziś zrobiłem sobie przerwę od przyziemności…
Obudziłem się sam z siebie wyspany około 5 rano i stwierdziłem, że poranek może być ładny.
Nie myliłem się, bo na Słupiu zastałem ciekawe światło i chmury o wschodzie słońca.
Wszystko trwało krótko, bo później słońce schowało się za tymi chmurami i spektakl się skończył.
Zrobiłem sobie później przejazd dookoła SPK-u, ale tam była gęsta mgła bez słońca.
Ale nie zdjęcia były dziś ważne tylko odpoczynek w plenerze.
Najgorszy był powrót do brudnej rzeczywistości… ;)
Tak było przed samym wschodem…
A tak, gdy wzeszło słońce…
A tak, gdy zaszło :)
W bonusie parka, którą spotkałem jadąc na Słupie, przebiegła mi drogę w Gawrych Rudzie.
Wracając zastałem ją w tym samym miejscu, jadła śniadanie, trochę daleko od drogi, ale dzięki temu czuła się bezpiecznie i nie uciekła, gdy zatrzymałem się, by ją focić.