Noka z Waldkiem nie mogli się w plener wybrać, ja miałem trochę czasu rano, więc postanowiłem wybrać się sam.
Pojechałem w miejsce, gdzie ostatnio w Noką spotkaliśmy jelenie. Na miejscu ich nie było, ale postanowiłem poczekać.
Opłaciło się i wcale moja cierpliwość nie została wystawiona na próbę – zjawiły się po jakichś 10 minutach.
Czekałem na nie w samochodzie słuchając radia – tak to ja mogę na zwierzynę czekać ;)
Pojawiały się pojedynczo, szły jeden za drugim w sporych odstępach. W końcu zbiły się w grupę.
Nie wiem czy to część poprzednio widzianej chmary (tamtych było dużo więcej) czy inna chmara.
Sfotografowałem je stojące pod drzewami, a potem podjechałem kawałek dalej, licząc na to, że przejdą drogę, bo szły w jej kierunku.
I tym razem szczęście mi dopisało, po kilku minutach oczekiwania zaczęły przechodzić przez drogę.
Mogłem wyjść z samochodu i je fotografować. Później jeszcze kilka kadrów za drogą i mogłem wracać.
One poszły w las, a ja po niecałej godzinie wracałem stamtąd zadowolony, nawet pomimo braku światła.