W poprzednią sobotę wybraliśmy się z Noką w plener. Pijąc poranną kawę za oknem widziałem mgłę, więc uznaliśmy, że pojedziemy szukać wschodu słońca do SPK-u. Niestety w na miejscu okazało się, że mgły jest tak dużo, że nie ma szans na sfotografowanie wschodu słońca. Pojechaliśmy więc w nasze „łosiowe miejsce”, i po raz kolejny udało się nam łosia zobaczyć w tym miejscu. Konkretnie to klempę z łoszakiem, która jak wiem z wiarygodnego źródła, często tam bywa. Trzeba będzie się tam kiedyś wybrać przy lepszej pogodzie i poszukać lepszych kadrów z łosiami, ponieważ te, które zrobiliśmy nie nadają się do pokazania. Mgła, brak światła i spora odległość to nie jest przepis na ciekawe zdjęcia. Postanowiliśmy więc zmienić miejscówkę. Pojechaliśmy do „Tadeusza”, ale tam poza grupką foto-maniaków zalegała gęsta mgła. Kolejna zmiana miejscówki i spory spacer po lesie oraz całkiem niezła wspinaczka. Na górze świeci słońce, mgła trzyma się w dole i nie zamierza się z „kotła” SPK-u ruszyć. Wracamy więc do auta i ruszamy na objazd po ulubionych miejscach. W pewnym momencie mgła znika całkowicie, robimy sobie mały postój. Gdy ruszamy po chwili przeżywamy szok – dwieście metrów dalej ściana mgły. I ta mgła ciągnie się już do końca tego poranka. Dziwny ten poranek.
Ale ta znikająca i pojawiająca się mgła to nie jedyna dziwna rzecz tego poranka. W drodze do Suwałk dostrzegliśmy na łące jelenia. Nawet pomimo mgły widać, że zdarzył mu się jakis wypadek, ponieważ jedno poroże ma złamane. Na szczęście nie ucieka na widok samochodu, który zatrzymuje się nieopodal, co daje nam do myślenia. Wysiadamy z auta, robimy pierwsze zdjęcia i tu następuje konsternacja – jakiś dziwny ten jeleń. Po pierwsze w kropki (ale to się zdarza wśród jeleni), po drugie ma dziwną głowę i jakoś tak dziwnie się porusza. Gdy obrócił się do nas tyłem praktycznie nie mieliśmy już wątpliwości, że to nie jeleń a daniel. Szybkie sprawdzenie w telefonie i mamy całkowitą pewność. Zbyt blisko nie dał nam do siebie podejść, ale nie uciekł od razu na widok człowieka, co pozwala sądzić, że prawdopodobnie uciekł z jakiejś hodowli. Znalazłem w sieci informacje, że daniele wiele lat temu zostały zasiedlone na Litwie. Być może stamtąd przywędrował. W Polsce żyją na wolności głównie w zachodniej Polsce, a w naszych stronach są hodowane w kilku miejscach, więc zapewne jest to jakiś uciekinier z takiej hodowli. Być może to złamane poroże to jeden ze śladów takiej ucieczki. Nie wiem jakie szanse ma na przeżycie na wolności, być może jakiś kretyn z bronią myśliwską go ustrzeli, ale mam nadzieję, że uda mu się korzystać z tej wolności jak najdłużej.