Wciąż jeszcze w głowie mam wspomnienia z ostatniego weekendu, gdy bawiłem się znakomicie w doborowym towarzystwie Mai, Glorii i Maćka oraz ich niesamowitych znajomych, na imprezie halloweenowej. To chyba najlepsza impreza na jakiej w życiu byłem :) Ze zdjęciami z imprezy jeszcze się nie uporałem, zresztą chyba żadnymi kadrami się tu nie pochwalę, nie wiem czy uczestnicy imprezy nie mieliby nic przeciwko, abym pokazywał publicznie ich szaleństwa i przebrania :)
Ale z imprezy przywiozłem do domu dwie malutkie dynie, postanowiłem je dziś przerobić na atrybuty halloweenowe, w końcu 1 listopada już za chwilę.
Dynie są strasznie malutkie, niewiele większe od pomarańczy. Z tego powodu strasznie ciężko się je wycinało.
Na szczęście strat w palcach i ludziach brak. Po wycinaniu trzeba było uwiecznić pracę ;)
Ten kadr możecie pobrać z Tapeciarni, jeśli przypadł Wam do gustu.