Wczoraj podczas spaceru po lesie widziałem łosia, w zasadzie dwa, który były szybsze ode mnie i nie udało mi się ich sfotografować. Dziś w tym samym lesie, niedaleko wczorajszego miejsca, spotkałem je ponownie. Wprawdzie wyczuły mnie wcześniej, niż ja je zauważyłem, ale tym razem udało mi się zrobić zdjęcie rzeczonemu łosiowi. Remis! ;)
Okazało się, że podobnie jak wczoraj, były dwa łosie – to znaczy dwa widziałem, jak uciekły ostatecznie w las. Postanowiłem poczekać, poobserwować czy gdzieś się nie przemieszczą, bym mógł je sfotografować w normalnym świetle i okolicznościach, a nie w ciemnych leśnych zaroślach. Stałem tak i czekałem obserwując zarośla, w których zniknęły, gdy kątem oka dostrzegłem, że obeszły mnie całkiem sporym łukiem, wyszły z lasu i postanowiły zmienić miejscówkę. Przy okazji okazało się, że łosi było ostatecznie trzy ;)
Poszedłem za nimi, ale niestety nie miały ochoty przystanąć w tej swojej „ucieczce” i zapozować mi w świetle poranka. Dlatego zrobiłem tylko takie kadry „z dupy strony”.
Na deser spotkałem sarny, na które musiałem długo czekać, żeby wyszły z cienia.
Cóż, może szału dziś nie było, ale to i tak był całkiem fajnie spędzony poranek w lesie…
Dzisiejszy cały poranek można chyba podsumować jako „z dupy strony”… ;)