A konkretnie synoptycy nas wyrolowali.
Prognozy na wczoraj były dobre, od rana miała być „patelnia”, może lekka chmurka i 17 stopni mrozu – słowem piękny zimowy poranek.
Okazało się, gdy mieliśmy z Waldkiem i Noką ruszać na wschód słońca, że jest raptem -13, ale za to całkowite zachmurzenie.
Plan na fotografowanie wschodu słońca wziął w łeb, ruszyliśmy do „sarniego lasu”, a później do kolejnego, który w przyszłości będziemy częściej odwiedzać ;)
Efekty fotograficzne słabiutkie. Wprawdzie kilka sztuk saren widzieliśmy (niestety oczekiwany łoś się nie pokazał), ale bez światła i w padającym śniegu.
Słońce zaświeciło na sam koniec pleneru, gdy zbieraliśmy się już na śniadanie i ukazało las z ładniejszej strony, dlatego przynajmniej proforma jest co pokazać.