Przeglądam zdjęcia na dysku, te wywołane i nie pokazane jeszcze. I widzę, że nie pokazywałem na blogu przygotowanych już zdjęć z wizyty w Rzymie w 2018 roku. Skoro więc są wywołane, to wystarczy zrobić ten wpis. Dziś porcja zdjęć z fontanną di Trevi w roli głównej (legenda mówi, że nazwa fontanny pochodzi od imienia Trevia – dziewicy (łac. virgo), która odkryła źródło wody wykorzystane przy budowie akweduktu. Wodę doprowadzaną przez ten akwedukt do fontanny nazywa się Acqua Virgo.)
Fontanna usytuowana jest w centrum Rzymu. Względnie blisko od niej jest wiele rzymskich zabytków oraz stacja metra Barberini na głównej linii A metra, z której korzystaliśmy wracając z centrum na nocleg. Dlatego fontannę w ciągu kilku dni pobytu w Rzymie odwiedzaliśmy kilkukrotnie, bo była „po drodze”.
Pierwszy raz zajrzeliśmy do niej pierwszego dnia po przylocie do Rzymu. Zrobiła na mnie fajne wrażenie.
Wrażenie zrobiła też na mnie nieprzebrana ilość turystów oblegających fontannę.
Trzeba się naprawdę nagimnastykować, żeby zrobić jakieś znośne jej zdjęcie. Czytaj: trzeba czekać sporo czasu, żeby zająć dogodną miejscówkę (trzeba czekać aż inny turysta zwolni upatrzone przez nas miejsce). Podsuwając się od miejsca do miejsca zwalnianego przez turystów można dojść do upatrzonego miejsca i wtedy spróbować zrobić jakiś kadr.
Dziś wspominkowo 4 kadry z czerwcowej wizyty we Włoszech. Konkretnie miejscowość Manarola – jedna z pięciu miejscowości Cinque Terre (druga licząc od La Spezia). Chyba najbardziej znana i charakterystyczna spośród wszystkich pięciu miejscowości Cinque Terre. Dlatego postanowiliśmy zostawić jej obejrzenie na koniec, by przy okazji zrobić tam zdjęcia o zachodzie słońca. Niestety okazało się, że pociąg, którym zamierzaliśmy tam dotrzeć nie zatrzymywał się w Manaroli (pomijając fakt, że po włosku był sporo opóźniony). Musieliśmy poczekać kilkadziesiąt minut na kolejny i w związku z tym dotarliśmy do Manaroli praktycznie już o zachodzie słońca. Nie miałem więc czasu na lepsze zdjęcia, na poszukanie ciekawego kadru. Brałem to co było. I co wyszło to wyszło. Nie wiem czy jeszcze kiedyś dana mi będzie okazja do powtórzenia tych kadrów, więc musi mi wystarczyć to co jest ;)
Tak konkretnie to Florencja o zachodzie i po zachodzie słońca. Po przyjeździe wspomnianym w poprzednim wpisie szybkim pociągiem z Bolonii do Florencji (ich szybkie pociągi jeżdżą do 300 km/h) zostawiliśmy bagaże w mieszkaniu, i z małymi perypetiami wynikającymi z mego gapiostwa, udaliśmy się na plac Michała Anioła (Piazzale Michelangelo). Podobnie zrobiło kilkaset, a może ponad tysiąc osób. Ponieważ to miejsce jest chyba najbardziej znanym punktem widokowym w stolicy Toskanii i zawsze, zwłaszcza o zachodzie słońca, jest tam mnóstwo turystów. I amatorów fotografii też. Nie ma się co dziwić – z tego placu rozciąga się wspaniały widok na położoną na drugim brzegu rzeki Arno najstarszą część Florencji. Musiałem więc trochę pokombinować zanim udało mi się dopchać do miejsc, w których mogłem zrobić kilka zdjęć.
Gdy zrobiło się już całkiem ciemno przyszła pora by wracać do mieszkania. Po drodze jednak zrobiliśmy sobie przystanek na moście Ponte alle Grazie, z którego w wieczornym anturażu fotografowałem najbardziej znany florencki most – Ponte Vecchio oraz m.in. Galerię Uffizi.
W drodze powrotnej klimatycznymi florenckimi uliczkami…
Widok z mostu Ponte alle Grazie…
…na most Ponte Vecchio.
W bonusie kopia Dawida z brązu, który „pilnuje” placu oraz…
…koncert o zachodzie słońca z widokiem na Florencję.
W połowie czerwca dzięki inicjatywie najlepszej z żon wybraliśmy się kolejny raz do Włoch. Tym razem, pomimo pokusy ponownego odwiedzenia „wiecznego miasta”, wybraliśmy się do Toskanii. Podróż rozpoczęliśmy w Bolonii, by korzystając z szybkich włoskich pociągów Frecciarossa przemieścić się do Florencji. A potem wynajęty samochód i w drogę: La Spezia i Cinque Terre, Piza, Siena i trochę toskańskich krajobrazów. Szalony tydzień ;) Przywiozłem sporo zdjęć, ale postaram się pokazać na blogu przynajmniej te najciekawsze. Zapewne trochę to potrwa.
Dziś na pierwszy ogień idą kadry z Cinque Terre, a konkretnie z Riomaggiore, pierwszej miejscowości od strony La Spezia.
Ścieżka prowadząca ze stacji kolejowej do miasteczka – alternatywa dla tunelu.
Tunel łączący miasteczko ze stacją kolejową.
Powoli wywołują mi się rawy z Rzymu. Kilka wpisów zapewne tu na blogu zrobię, prawdopodobnie z typowymi turystycznymi klasykami. Ale nie może być inaczej po pierwszej wizycie w tak popularnym i znanym miejscu. Jeśli kiedyś znów uda mi się spędzić w Rzymie kilka dni, może będę mógł zrobić kadry mniej oczywiste, w miejscach mniej popularnych.
A dziś będzie bardzo klasycznie, bo nie wiem czy coś kojarzy się bardziej z Rzymem niż Koloseum. Zwiedza się je w ciągu dnia, ale z zewnątrz wygląda najciekawiej po zachodzie słońca, w świetle wieczoru i nocnym podświetleniu.
Osobiście polecam zająć sobie miejsce w okolicy jeszcze przed zachodem i cieszyć się widokiem aż do wieczora.
I mały bonus.
Podczas naszego pobytu w Rzymie odbywał się wieczorny półmaraton. Jego trasa przebiegała pod Koloseum.
Na zdjęciu poniżej biegacze na tle Koloseum – zdjęcie „z ręki”.
Ostatnie komentarze