Niedziela przywitała nas patelniową pogodą, mój poczciwy D700 wciąż jest w serwisie, więc te okoliczności sprawiły, że nadarzyła się okazja do fotografii podczerwonej. W końcu mogłem po operacji ruszyć się z domu, więc korzystając z okazji, że chciałem pokazać najlepszej z żon kolejne zakątki Suwalszczyzny (i Sejneńszczyzny) wybrałem się w plener ze starym dobrym D70 i v1 (tak na wszelki wypadek). Do naszej wycieczki dołączył chętnie Waldek i w troje ruszyliśmy na południowy-wschód ;)
Zajrzeliśmy w kilka nie widzianych dawno miejsc, zwłaszcza wzdłuż Czarnej Hańczy. Później objechaliśmy Sejneńszczyznę, aż wylądowaliśmy nad Wigrami o zachodzie słońca. Zachód był dość cienki, więc zdjęć z niego nie będzie, ale IRenek trochę zrobiłem. Tym razem przyłożyłem się do tematu i zrobiłem to jak należy. Zresztą zdjęcia same z siebie wyszły dużo lepsze dlatego, że w ciągu dwóch tygodni wiosna wreszcie wybuchła i zrobiła się zielona. Dziś tylko kadr znad Czarnej Hańczy, może jutro pokażę kilka z Sejneńszczyzny (na jeden wpis byłoby tego za dużo).
A przy okazji naszła mnie taka myśl, dygresja… To miłe, gdy ktoś nas kopiuje, naśladuje. W ten sposób jesteśmy doceniani, choć nie wprost.
To przyjemne, że mnie naśladują i kopiują, przez to chyba podziwiają i cenią ;) Ego znów mam połechtane ;)