Nic ciekawego nie działo się dziś na niebie, by ruszyć w plener.
Ale godzinę przed zachodem zachciałem zrobić sobie krótką przejażdżkę w najbliższe okolice, dla relaksu.
Zachciało mi się zboża, i tylko je dziś fotografowałem, słuchając Gordona Haskell’a.
Miałem dziś abstrakcyjny nastrój jak widać poniżej…
Cześć pierwsza. Będzie część druga – bardziej „słitaśna” ;)